Galeria Piotra Waldemara Bednarczyka
Od wczesnej młodości fascynowała mnie zdolność niektórych osób do przedstawiania świata przy pomocy ołówka i pędzli. Sam posiadałem te umiejętności, lecz w stopniu niewielkim. Dopiero około 80 roku ubiegłego stulecia po raz pierwszy chwyciłem za pędzle, początkowo z zamiarem przyozdobienia ścian we własnym mieszkaniu. Do chwili obecnej wykonałem 120 malowideł jako malarz amator, bez jakiegokolwiek wykształcenia w tym kierunku jeśli pominie się studiowanie albumów i wydawnictw artystycznych, których zgromadziłem pokaźną ilość. Obrazy moje rozchodziły się głównie w rodzinie, jako prezenty. Tylko niewiele udało mi się sprzedać za niewielkie sumy, z trudem rekompensujące ponoszone koszty. Dziesięć obrazów wywieziono do USA. Jak już stwierdziłem, nigdy nie widziałem "jak to się robi". Do tej pory, do każdego nowego zadania podchodzę z ogromną tremą. Zawsze natomiast zdawałem sobie sprawę z tego, jaki efekt winienem uzyskać. Przy tym wielkość wysiłku i czasu zużytego na osiągnięcie efektu - to sprawy drugorzędne.
Jako malarz amator, bardzo późno rozpoczynający działalność, nie miałem czasu i postanowiłem nie trwonić go na naukę kompozycji, wyboru tematu, opanowanie zasad persektywy czy innych umiejętności niezbędnych do pełnego wyrażania się w malarstwie. Poprzestałem więc na malowaniu kopii i replik, korzystając bezczelnie z osiągnięć Wielkich Mistrzów. Tylko niewielką ilość moich prac mogłem dumnie podpisywać "praca samodzielna". Ale ilość i wielkość wzruszeń, doświadczeń, wrażliwości i satysfakcji połączonej często z uśmiechem, gdy udało mi się odkryć sposoby mych nauczycieli w rozwiązywaniu problemów, czy też wiedza na temat kto od kogo ściągał - to mój wielki kapitał, raczej mało możliwy do osiągnięcia innym sposobem.